wtorek, 10 czerwca 2008

20. My Words are my Worms

Jestem kobietą. Za mało czasu poświęcam tej kobiecie. Nie dbam o nią. Bagatelizuję jej moc. Czuję się męską kobietą. Mężczyzna dominuje nad kobietą we mnie. Moje męskie cechy i poziom testosteronu uciszają, tłamszą kobietę we mnie. Drwią z niej i lekceważą. Gardzą słabszą płcią. Jest we mnie jakieś chore przekonanie, wypracowane przez lata, utrwalone jak mantra. Uległam ojcu. Stereotypowi mężczyzny wodza, mężczyzny przewodnika, mężczyzny autorytetu, mężczyzny filozofa i mężczyzny reżysera. W świecie mężczyzn - przygoda, jego życie ma wartość. Kobieta - broszka. Winna leżeć i pachnieć. Do niej powraca wojownik. Do piersi tuli, pociesza. Uwodzi, zabawia, troszczy. Jego reprezentuje. Jemu przynosi chlubę. Jemu świeci. Jemu usługuje. Jest - dla niego. Wówczas - on dla niej. Wojownik i wojowniczka rywalizują ze sobą, o to samo trofeum. A kobieta we mnie domaga się akceptacji, szacunku. Pragnie być zauważona, doceniona i kochana. Chce czerpać z Tego siłę i satysfakcję.
Jestem córką. Nie spełniam się w tej roli. Od urodzenia biorę - nie daję nic w zamian. Nie pomagam. Nie zgadzam się z nimi. Mam odwieczne pretensje. Jestem na nich po prostu zła.

Jestem siostrą. Mój brat wczoraj skończył osiemnaście lat.

Jestem studentką x - system mi nie odpowiada. Dzieci nie studiują - dzieci się uczą. Studia są dla dojrzałych ludzi. Praca jest dla dorosłych. Nie zaliczam egzaminów, nie chodzę na zajęcia. Stres i lęk. Lęk i stres. Słabość. Albo jestem naj - albo zero. Środek jest linią prostą. Martwą ciszą. Flautą. Mam problemy z pamięcią i koncentracją. Żyję w świecie pojęć. Abstrakcja. Dodaje, odejmuje, rachuje, neguje, dowodzę, sprawdzam, obracam w przestrzeni. Tworzę świat robaków - słów. Małe, czarne, okrąglutkie robaki. W angielskim to oczywiste - w polskim nie tak bardzo. Uciekam. Od pracy, nauki, rozmów, trudności. Boję się wyzwań. Skąd czerpać siłę do działania? Jestem otwarta na twórczość. Ale jak wyjść z więzienia w mojej głowie? Jak się uwolnić? Siedzę we własnym więzieniu za karę. Dokonałam zbrodni na sobie. Musiałam się ukarać. Kara za pychę, za brak szacunku, brak pokory. Nie doceniam tego co mam i co bliscy dla mnie robią. Uciekam od odpowiedzialności. Dojrzałość to wyzwanie. Nie podejmuję decyzji bo nie czuję ich wagi. Buduję mit. Dziesięć lat później. Dekada od pełnoletności. Mała, rozpieszczona Kasia. Wstydzę się tożsamości. Nie nazywam jej. Jestem księżniczką bez królestwa. Bez królestwa, zamku i służby nie potrafi znaleźć swojego miejsca w świecie. Nie potrafi dostosować się do nowej sytuacji. Nie czerpie radości z chwili obecnej. Tu i teraz jej nie ma. Nie istnieje. Księżniczka się buntuje. Albo odzyska królestwo albo umrze. Królestwa nie ma, księżniczka umiera. Z każdym dniem jest jej coraz mniej. Coraz dalej od siebie księżniczka jest. Być. Żyć. Tu i teraz. że być sobą jedynie w świecie fikcji. Buduje alternatywny świat. Pogrąża się w depresji i głębokim śnie. W jej snach, jej wymarzonej krainie wszystko jest możliwe. Niemożliwe jest możliwe. Tam żyje. Tam jest. Lecz gdy nastanie świt - walczy o godność ze światem poniżając się. Autodestrukcja czyni cuda. A cudy lubi księżniczka. Obojętność pomieszana z nienawiścią. Rzadko coś czuję pozytywnego bo nie zezwala sobie na dobre uczucia. Umysł jej nie zezwala kontaktować się z emocjami. Rzadko księżniczka jest sobą. A człowiek nie może nie być człowiekiem. Jeśli zaś krzykniesz na ulicy :

"- Człowieku! " Żadna kobieta się nie odwróci.

Brak komentarzy: